12/14/2017

Kompas Młodej Sztuki 2017

Wraz z nadejściem grudnia trzeba przypomnieć sobie o Kompasie Młodej Sztuki. Dla przypomnienia: to środowiskowy ranking zwany „listą obecności artwoldu”. Jak na polskie warunki jest to lista specyficzna, ponieważ na jej przestrzeni rywalizują ze sobą ulubieńcy najważniejszych galerzystów oraz pieszczochy hiperskutecznych marketingowo galerii komercyjnych. Ściera się tu m.in. Fundacja Galerii Foksal z galerio-domami aukcyjnymi – gdzie każda instytucja ma głos o tej samej wadze. Dzięki temu, miejsca ex aequo zajmują laureaci prestiżowych konkursów o zasięgu europejskim oraz mocno przeciętni artyści z domów aukcyjnych specjalizujących się w młodej sztuce. Przez to Kompas stwarza wrażenie egalitarności, mieszają się porządki i hierarchie ustanawiane przez środowisko. Drugi (trzeci?) obieg ma realną szansę równać się z głównym obiegiem. Właśnie temu innemu obiegowi, który (częściowo) jest wspierany przez środowisko konserwatywne jako alternatywa dla mainstreamu należy się przyjrzeć. Dla samej zasady przyglądania się zjawiskom prezentowanym jako godziwa alternatywa dla czegokolwiek. Nawet jeśli wcale to nie jest alternatywa.

Kompas Młodej Sztuki 2017
źródło: rp.pl

Sprawa jest o tyle ciekawa, że w zeszorocznym zestawieniu Kompasu, w pierwszej 14. pojawił się zaledwie jeden artysta, którego wskazały wyłącznie galerie komercyjne. W tym roku takich artystów jest aż pięciu, a dwoje z nich pochodzi z obiegu stricte aukcji młodej sztuki. Zatem o kim mówią tylko galerie komercyjne, a kto jest zupełnie niezauważony przez niekomercyjnych?

Irmina Staś (ASP Warszawa; reprezentowana przez galerię LeGuern; awans z pozycji 16. na 10.)

Irmina Staś, Bukiet 3, 2017
źródło: irminastas.pl
Irmina Staś, bez tytułu, 2017
źródło: irminastas.pl
Podobnie jak Grzegorz Kozera (patrz: pozycja niżej) to ciekawy przypadek artystki regularnie niedostrzeganej przez galerie niekomercyjne, choć dostępnej w obiegu instytucjonalnym; pojawia się na wystawach z „topem” Kompasu: m.in. Kokosińskim czy Matyszewskim. Laureatka podwójnego wyróżnienia na Bielskiej Jesieni 2015, autorka wyróżnionego dyplomu malarskiego (pod kierownictwem Tarasewicza i Susida) na Coming Outach 2012. Uczestniczka aukcji młodej sztuki (ceny bardzo nierówne, najdroższe prace 3 i 5 tys. z 2010, prace po 500 złotych z 2012), która niedawno awansowała do kategorii „Sztuka Współczesna. Nowe pokolenie po 1989”. Cena sprzedaży warunkowej – 9 000 pln.
Konkretniej – przedstawicielka któregoś pokolenia po Zmęczonych Rzeczywistością, która tworzy coś w rodzaju organicznych abstrakcji. Podobna linia twórczości jak Ziemowit Fincek – regularny uczestnik aukcji młodej sztuki.


Grzegorz Kozera (ASP Warszawa; awans z pozycji 20. na 13.)

Do 2012 roku brał udział w aukcjach młodej sztuki – ze zmiennym szczęściem. Wystawiał studia malarskie do dyplomu – wczesne obrazy przedstawiające koszule i wnętrza ubrań sprzedawały się w granicach 600-1500 złotych. Sam dyplom (pracownia Tarasewicza i Susida) to popis umiejętności na poziomie czwórkowego dyplomu z liceum plastycznego. Nie przeszkodziło to jednak w zdobyciu wyróżnienia rektorskiego za pracę. W 2015 r. uzyskał wyróżnienie na Biennale Bielska Jesień – za neonowe odciski ciał, formalne odejście od quasi-realistycznej maniery z dyplomu.

Grzegorz Kozera, bez tytułu 1, 2010 (część pracy dyplomowej z 2011)
źródło: grzegorz-kozera.pl
Grzegorz Kozera, CMYK, 2010 (część pracy dyplomowej z 2011)
źrodło: grzegorz-kozera.pl

Wraz z porzuceniem malarstwa zajął się konstruowaniem nieco szczęśliwszych asamblaży i kolaży. Pojawiają się one na grupowych wystawach, w sąsiedztwie prac znajomych Kozery z warszawskiego ASP.

Grzegorz Kozera, Między slajdami, 2016
źródło: grzegorz-kozera.pl
Grzegorz Kozera, Między slajdami, 2016
źródło: grzegorz-kozera.pl




Olga Pawłowska (ASP Kraków; obecnie asystentka na macierzystej uczelni; reprezentowana przez krakowską galerię Fresz; awans z pozycji 14. na 13.)


Olga Pawłowska, Tu stanie mój dom, 2016
źródło: olgapawlowska.jimdo.com
Olga Pawłowska, Nieprzyjemna noc, 2017
źródło: olgapawlowska.jimdo.com
Kraków, jak to Kraków, ma zupełnie inną prędkość w artworldzie, podobnie jak i sposoby utrzymywania się na powierzchni, czyli: na językach warszawocentrycznego artwoldu. Zwłaszcza, jeśli krakowska artystka/krakowski artysta nie przeniesie się do Warszawy. Pawłowska to absolwentka wydziału grafiki z 2013 roku, od 2014 aktywnie bierze udział w aukcjach młodej sztuki (ceny zazwyczaj powyżej 1000, do 3100 pln). Stylistycznie to nic ponad to, co oferuje trend, który rok temu nazwałem bardzo nieładnie „trójkąt prawdy mówi start”. Czyli gradientowe monochromy Łukasza Patelczyka, Magdaleny Karpińskiej czy ostatniego ulubieńca aukcji młodej sztuki Mateusza Maliborskiego. Repetycja ładnizmu ad nauseam.

Piotr Szczur (lubelski UMCS; notowany po raz pierwszy, pozycja 14.)

Piotr Szczur, Dyfuzja, 2015
źródło: piotrszczur.carbonmade.com/ 
Piotr Szczur, Letnisko, 2016
źródło: piotrszczur.carbonmade.com
Regularny uczestnik aukcji młodej sztuki od 2011; związany z sanockim środowiskiem twórczym (w tym: z miernym Stabryłą i niezłym Szczepkowskim. O tyle niezłym, jeśli nie pamięta się o istnieniu Neo Raucha). Mocno wtórny w stosunku do współczesnego malarstwa figuratywnego Europy Środkowo-Wschodniej przedstawiciel „niedomalowanego” realizmu ze zdjęć.  

Julia Kowalska (ASP Warszawa; reprezentowana przez galerię-dom aukcyjny Xanadu oraz Pragaleria; awans z miejsca 19. na 14.)

Julia Kowalska, Dishes in bed sheets, 2017
źródło: behance.net/JuliaKK
Julia Kowalska, Kawka, 2017
źródło: facebook.com/juliakowalskas/

Niech ta pozycja będzie swego rodzaju przestrogą – Julia Kowalska rok temu debiutowała w Kompasie. Była najmłodszą artystką uwzględnioną w rankingu. Istotnie, Julia to tegoroczna studentka-debiutantka, której komercyjna kariera rozwija się wyłącznie poprzez aukcje młodej sztuki – dwie galerio-domy aukcyjne stawiają na dziewiętnastolatkę, pozwalając krzepnąć jej manierze i tematyce, w stronę której się zwraca od kilku lat. Nie sądzę, by dało się zbudować całą, dojrzałą karierę na kilku efektach i mocno nastoletnich opowieściach. Dla samej Kowalskiej to sytuacja dość kłopotliwa – przed sobą ma co najmniej 4 lata akademickiej edukacji artystycznej. Nie wiem, co byłoby smutniejszym scenariuszem: czy fakt, że po akademijnym dyplomie byłaby na takim samym poziomie komercyjności, co w momencie ukończenia liceum plastycznego; czy to, z jaką rezerwą zaczną ją traktować galerie, gdy porzuci młodosztucznych promotorów. A właśnie porzucenia ścieżki bycia maskotką domów aukcyjnych jej najszczerzej życzę, bo dni kariery mniejszych domów aukcyjnych w obecnej sytuacji są już policzone.

***


Dlaczego skupiam uwagę na komercyjnych, w tym także młodosztucznych? Dlatego, że prawdopodobnie nie kojarzycie osób, które zestawiane są z artystkami i artystami główniejszego (bo jeszcze nie do końca głównego) obiegu. W ten sposób, na czternastym miejscu, obok aukcyjnych Julii Kowalskiej i Piotra Szczura, pojawiają się powszechnie znane Karolina Jabłońska (II-ga nagroda na Bielskiej Jesieni 2017, galeria Potencja) i Agnieszka Piksa (finalistka Spojrzenia 2015 oraz reprezentantka Polski na Biennale w Sao Paulo). Kompas działa jak walec, który zrównuje głos galerii, które pracują nad swoim programem od lat z galeriami, które pełnią rolę niewybrednego supermarketu sztuki. Co z tego wynika? Nic odświeżającego, ani nic napawającego nadzieją. Da się z aukcji młodej sztuki dostać na umownie prestiżowe miejsce w Kompasie – istotnie, domy aukcyjne wrzucają w rynek i środowisko swoje typy (jako wspomniane alternatywy), jednak to zagranie marketingowe, umiarkowanie odpowiedzialne w stosunku do artystów dobiegających trzydziestki i totalnie kłopotliwe w przypadku nastoletnich debiutantów. Może się tak wydarzyć, że znajdziesz się na liście z twórcami instalacji i akcji zaangażowanej społecznie, prezentując swoje niezupełnie podobne autoportrety i łyse koty. Tylko to raczej bardzo wczesne ukręcenie głowy późniejszemu zwrotowi własnej, jakby nie było, kariery.

Kompas zwycięża (po raz drugi) Bartosz Kokosiński. Drugie miejsce otrzymuje Katarzyna Karpowicz – malarka, którą zatrudniono do generowania komiksów, które nieintencjonalnie nie spełniają warunków narracji komiksowej. Trzecie zajmuje Honorata Martin, do której osoby i jej intencji nie umiem się przekonać. Pojawia się po raz kolejny Łukasz Stokłosa, który został dostrzeżony za granicą jako niezbyt odkrywczy, ale i tak jak na polskie warunki dość sprawny naśladowca europejskiej linii malarstwa figuratywnego, któremu nadają ton Samori-Tinei-Ghenie. Pojawia się na wciąż wysokiej pozycji Ewa Juszkiewicz – która dostała środowiskowe wsparcie w projekcie bycie polską wersją Markusa Schinwalda. Gdzieś poniżej tego znajdują się Łukasz Surowiec czy Natalia Janus-Malewska – artyści, których z różnych powodów darzę uznaniem i sympatią. Pojawia się też Agnieszka Polska. Jednak na przestrzeni tej listy (to 30 nazwisk!) panuje niepisana zasada – im dalej od malarstwa tym mniej toksycznie. Natomiast im bliżej malarstwa, tym bardziej epigońsko, o niczym i wyłącznie dla psychofanów tego medium, do którego nasz wsobny krąg kulturowy  – powiedzmy to sobie szczerze  – nigdy nie miał ręki.

Rok temu poszeregowałem uczestniczki i uczestników Kompasu na przedstawicieli trendów, którzy ochoczo orbitują wokół podobnych gwiazd socjometrycznych. W tym roku nie ma sensu grupować tego raz jeszcze, ponieważ nie przyniósł on niczego nowego – trendy pozostały takimi, jakie były w zeszłym sezonie. Widocznie w świecie sztuki niewiele się dzieje – przynajmniej nie w tym, który Kompas obejmuje i o którym galerzyści chcą mówić. Zdaje się, że „nic-nie-dzianie-się” we współczesnym młodym malarstwie zaczyna być pewnikiem. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz