Julia Curyło, Baranki Boże, 2009 (Metro Marymont, Warszawa) + wrzuta Piotra K. |
Kompasem Młodej Sztuki rodzimy art world posługuje się od 2008 roku. Kompas jest czymś w rodzaju rankingu popularności młodych artystów. Rankingiem obecności twórców poniżej 35. roku życia w świadomości galerzystów i kolekcjonerów. Tak właśnie się utarło, że to 35 lat to cezura młodości w art worldzie. Artystom, którzy przekroczyli magiczną granicę wieku pozostaje zwykły Kompas Sztuki. Mając 35. lat jesteś już dużym artystą. Twoimi przeciwnikami są Żywi, w których promocję zaangażowano kilkadziesiąt tęgich głów i kilka milionów złotych. Twoimi przeciwnikami są Martwi, których wartość wzrasta z każdym miesiącem od momentu śmierci. Jednak dopóki jesteś młoda/młody, droga, która prowadzi do uwzględnienia w Kompasie Młodej Sztuki nie jest zbyt skomplikowana. Ranking powstaje przy współpracy kilkuset przedstawicieli galerii prywatnych i publicznych – galerzystów, marszandów, jak i kolekcjonerów. Każdy z nich zobowiązany jest do wytypowania pięciu nazwisk – przez co KMS przekornie nazywany jest „listą obecności”. Kolejność nie pozostaje bez znaczenia – pierwszy wymieniony zgarnia pięć punktów. Piąty z kolei – jeden. Głos marszanda prowincjonalnej galerii z południa Polski i głos topowego kuratora ze Stolicy mają jednakową wagę, co czyni KMS ciekawym badaniem socjologicznym. Badaniem skoncentrowanym na aspekcie bardziej ilościowym, niż jakościowym. Przez to twórcy badania chcą nazywać ranking obiektywnym. Na tyle, na ile w ogóle jest to możliwe.
Na przekór obiegowej opinii na temat KMS, że „liczą się tylko miejsca do 10.” postanowiłem sprawdzić wszystkie wymienione w rankingu nazwiska. Jest ich – bagatela – 222. A to, co najciekawsze się dzieje właśnie po 10. miejscu. Miejsca 11.-23. zostały rozdzielone pomiędzy 211 osób. Właśnie te ponad dwie setki nazwisk zarysowują pełniejszy (bo nie: pełny) obraz młodego środowiska artystycznego. Nie: sama jedenastka, która odbierze nagrody pieniężne i uścisk dłoni prezesa w siedzibie PKOl-u.
Zatem –
parafrazując tytuł emesenowskiej wystawy – co widać? Ostrzejszy i bardziej
dojmujący obraz tego, jak bardzo nudne (lub inne słowo: przewidywalne) jest
polskie środowisko twórcze. Widać, jak tę samą ilość punktów zyskują
ostatniej laureaci Bielskiej Jesieni i przeciętnie sprzedające się nazwiska z
aukcji młodej sztuki. Młodociane wspomnienia po arte povera i bezpretensjonalnie golasy w satynie. Fryzjerskie
fotorealki zestawione na równi z ascetycznymi blatami z lastriko. Eksperymenty ze śladem pędzla i eksperymenty
z wytrzymałością odbiorcy. Przeglądając te dwie setki nazwisk, dałem nura
pomiędzy pieszczochów Szumu i czempionów galerii Tadeo-Art z Bielska Białej.
Ogromna większość z nich jest absolwentami Akademii Sztuk Pięknych. Wiele z
nich zaznacza fakt, że dyplom uzyskali z wyróżnieniem. W biogramach pojawia się
obowiązkowe „prace znajdują się w wielu kolekcjach w kraju i za granicą”. W tej
materii nie kłamią ani małomiasteczkowi kopiści Kossaka, ani topowi
dziewiętnastolatkowie z unijnymi stypendiami.
Obraz
środowiska, jaki wynika z tego rankingu jest interesujący, ale nie zaskakujący.
Przynajmniej dla tych, którzy wiedzą, z czym się je młodą sztukę, wedle jakich
założeń ona powstaje i co ją napędza. Obserwatorzy prestiżowych krajowych „konkursów
na obiekt” również nie będą zaskoczeni. Młoda sztuka, w tym ta uwzględniona w
KMS, jest przeglądem trendów obecnych na rynku od kilku-kilkunastu sezonów. Trendów
ugruntowywanych w czasopismach branżowych i artykułach sponsorowanych. Z jednej
strony – można usprawiedliwiać to obserwacją, że sztuka zawsze jest wyrazem
swoich czasów. Z drugiej strony – pojawia się usprawiedliwienie w postaci
młodego wieku tworzących, którzy nieustannie poszukują, zapatrują się na
rankingi popularności i liczby obserwowani w mediach społecznościowych. Jednak
ciężko o usprawiedliwienie braku indywidualności, który w sposób jawny trapi
ten zestaw aktywnych twórczo.
Przeglądając
portfolia artystów postanowiłem nadużyć metody w celu uatrakcyjnienia tego przeglądu.
Złośliwie pogrupowałem wyjątki z twórczości wspomnianych artystów, celowo szukając
koincydencji. Prawa, jakimi rządzą się blognotki są nieubłagane.
***
Zacznę od
tego, z czego w młodej sztuce jeszcze wypada się śmiać. Z przedstawicieli
pewnych skłonności estetycznych, którym ktoś w dobrej wierze podsunął słowo „kamp”.
Zatem nie: kicz, który nadal, pomimo usilnych prób, posiada pejoratywny
wydźwięk; ale: kamp. W blurbie kuratorskim spokojnie można dopiąć bibliografię pozycją
z Susan Sontag. To wciąż robi wrażenie, choć w kuluarach zdarzają się nerwowe
chichoty.
Wesołe, bezpretensjonalne, rozerotyzowane fantazje na temat nowożytnego (he-he) realizmu magicznego i wesołych obrazów dla znajomych, którzy są wyluzowani. Mają tatuaże i robią śmieszne rzeczy na imprezach. Ciężko dziwić się, że te obrazy istnieją w świadomości galerzystów i kolekcjonerów - one istniały zawsze i cieszyły się (zawsze) dużym powodzeniem wśród odbiorców. Mieć pretensje o obecność tych twórców w polu sztuki jest równie zasadne, jak oburzenie na sukcesy Galerii Katarzyny Napiórkowskiej. Lub pomstowanie na popularność prac Franciszka Żmurko.
Smutny realizm z łysymi kobietami w mglistym pejzażu
"...i oplata mnie jedwabnymi rzemykami przydymionych swoich spojrzeń..." jak pisał reportażysta Jacek Hugo-Bader. Do tego kubek gorącego kakao na parapecie sypialni na tle zimowej zadymki.
Ciekawostka: w powyższym zestawieniu "Smutny realizm..." znajduje się najmłodsza osoba w rankingu. Jest nią osiemnastoletnia Julia Kowalska, którą przezywają czempionką aukcji młodej sztuki pewnego warszawskiego domu aukcyjnego. Chcę wierzyć, że dla Julii jest jeszcze nadzieja, by nie oplotła się na amen jedwabnymi rzemykami spojrzeń kota rasy sfinks. W końcu Julia ma dopiero osiemnaście lat.
Sasnale i Tuymanse ze zdjęć z tumblra
Realizm, który nie chce pretendować ani do kampu, ani do ckliwości znad kubka kakao. Realizm obiektywny skrojony na miarę teorii n/t sztuki sprzedajnej Firka. Solidna lekcja odebrana od grupy Ładnie, nieco przetrzebiona z okazji wpadki a propos copyrightów w wykonaniu Tuymansa. Stylistyka, która (całe szczeście) odchodzi od lamusa, na rzecz...
Ekstatycznego neoekspresjonizmu
tak, ekstatyczny neoekspresjonizm święci obecnie tryumfy. Od góry: dwóch ulubieńców Szumu; dolny róg: drugi i trzeci obraz: czempionki Bielskiej Jesieni AD 2015. Sporo magenty i mało postarania. Subkategorią dla tej kategorii jest neoekspresjonizm żartobliwy. Romansujący z op- i pop-artem. Zwierzęca seksualność i nadmierne owłosienie.
Trójkąt prawdy mówi start
"Widzę to wyraźnie, trójkąt prawdy mówi start, /Jego jazda gaśnie, nie na zawsze" jak rapował klasyk. Trendy z Saatchi Online z obowiązkową szarością Payne'a. Dedykowane purystom, których wnętrzarskie marzenia zamykają się w białym komplecie z Ikei.
Czysta Forma
Patrz: ekstatyczny neoekspresjonizm. Modne. Szkoda tylko, że powtórka z rozrywki. Z form Ziółkowskiego, czy wcześniejszych eksperymentów Lenicy i Brzozowskiego. Niedowiarkom dedykuję poniższe zestawienie.
Ciekawostka: Ziółkowskiego w tegorocznym KMS nie ma, bo skończył 36 rok życia. Czyli już nie jest młodym artystą.
Tryumfatorzy: przypadek Samoriego i Gheniego
Wracając do najwyżej notowanych - drugi raz z rzędu tryumfuje Juszkiewicz. Gdzieś niżej znajduje się Łukasz Stokłosa. Oboje są jest dobrym powodem, by wspomnieć najlepszych młodych (no, już niezupełnie tak młodych) twórców globalnego art worldu - Nicola Samorìego i Adriana Gheniego. Ich polska młodzież owszem, zna.
no i na marginesie ups...
W ścisłej czołówce znajdują się prace Karpowicz, która leży gdzieś pomiędzy wczesnym figuratywnym Fangorem a powtarzanym do znudzenia Mikulskim.
Gdzie są jelenie?
Wbrew pozorom, jelenie zamykają i otwierają stawkę KMS. Zamykają za pomocą takich osobistości jak:
via Beka z młodej sztuki |
via Beka z młodej sztuki |
Stawkę KMS otwiera Kokosiński. Jeleniem pożeranym przez płótno. Znamienne, jeśli podsumować jak częstym motywem na aukcjach młodej sztuki stał się jeleń.
***
Rzecz jasna - oprócz tych obiektów (w przeważającej liczbie: obrazów) pojawiają się wspomniane marmurowe blaty, kopce piachu, rzeźby i rzeźbki (w tym wspaniałego Grzegorza Gwiazdy). Ale tym razem interesowała mnie sztuka 2D, nawiązująca do chlubnych (he-he) tradycji malarstwa sztalugowego. I wygląda to w pewnym uproszczeniu tak, jak przedstawiłem. Interesująco.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz