4/30/2019

Siksy takie jak ta

Strasznie fajnie, że mamy kogoś takiego jak Siksa. Naprawdę, z ręką na sercu – choć pewnie już to wiecie – Siksa jest super. Szwecja ma natomiast kogoś równie fajnego jak ona, Szwecja ma swoje bachory – czyli kapelę ShitKid. W oryginale podobno nazywają się Skitunge, co znaczy mniej więcej tyle, co wiązanka obelg, którymi obrzuca się dzieciaki, które palą faje, plują na chodnik i pokazują faka. Gówniarze, bachory, niepokorne latorośle, roszczeniowa młodzież, czy po prostu gówniaki. Ciężko o lepszą nazwę dla pankowej kapeli. 


ShitKid, czyli siksy z gitarami, które depczą po starutkim volvo. Wiecie, jak wygląda logo volvo? Jak logo pewnego leku na prostatę. Teraz już wiecie. Tu na fotce nie widać.


Ale o Gówniakach nie słyszałem, dopóki dziś nad ranem nie podrzucił mi ich spotifaj. Gdzieś pomiędzy Nitzerem Ebbem a trzecim z kolei naśladowcą miękkich kolan młodego Morriseya poleciało gówniacze „Sugar Town”. 



Pierwsza myśl: co to jest, czemu to brzmi jak wkurwiona Wanda Jackson? Kiedy to nagrano – czy właśnie to owoc z lamusa tej dziewczęcej rewolucji, którą wywołała Beatlemania – o czym pisały m.in. Barbara Ehrenreich, Elizabeth Hess i Gloria Jacobs w legendarnym artykule „Girls Just Want to Have Fun”[1]? [kliknijcie i przeczytajcie sobie]
Albo chociaż 
 czy to jakieś riot grrrl, którego nie znałem? A to całkiem współczesne Gówniaki ze Szwecji, które ktoś sklasyfikował jako grunge pop. Żółta okładka płyty Fish, z której pochodzi „Sugar Town” to echo najlepszej płyty the B-52’s i całej plejady starutkich nagrań typu „vintage laska z gitarą”. 


The B-52's, The B-52's, 1979
ShitKid, Fish, 2017

a to jest trailer filmu na którym Tura Satana jeździ autem i się bije, 
czyli Faster Pussycat Kill Kill Russa Meyera z 1965

A potem odpaliłem ich wideo i zrobiło się jeszcze fajniej. Wyobraźcie sobie coś takiego: dwie znudzone nastolatki (dalekie skojarzenie z typiarami z Ghost Town) naoglądały się filmów, w których Tura Satana bije się z innymi laskami na pustyni. Naoglądały się Faster Pussycat Kill Kill i będą kręcić catfight (chyba nie ma polskiego słowa na bitkę dziewczyn) z kiepskimi autami na parkingu pobliskiego spożywczaka.


Zbijają piątkę i poruszają niebo i ziemię dla tej produkcji. Jest czerwone volvo kombi, czerwony lackowy płaszcz, czaderskie okulary i mnóstwo szydery z maniery wokalnej Nancy Sinatry. Zamiast skórzanego kombinezonu a la Satana trzeba wdziać legginsy i bluzę, a antagonistką będzie najlepsza kumpela w białym wyciągniętym dresie. Gdyby nagrywały to super-duper-kamerą – wyglądałoby to jak Harmony Korine. Gdyby to była jakość domowej kamerki z lat 90. – jak Larry Clarke. Albo wczesny Harmony Korine. A one nagrywają to czymkolwiek. Jest bardzo źle, bardzo cool. 




Åsa Söderqvist, fot. Dan Sjölund


Komentarze z jutuba przynoszą otuchę – ludziom dziewczyny kojarzą się (zwłaszcza wokalistka Åsa Söderqvist) z „hardkorową Alanis Morisette”. Albo że to godne spuścizny GG Allina (RIP, nie idźcie tą drogą do końca). Albo że to bardzo tarantinowskie. Zamiast dziarać sobie twarz w setki emotek – oklejają sobie gołe klaty naklejkami. W koszulkach a la zwiewna Hope Sandoval stoją na tle szwedzkiego kurnika. Mają słodkie buźki i papierowe klosze z Ikei. Ostatnio igrają z obleśną kliszowatością szkolnych mundurków. A wszystkim tym, którzy napiszą komcia „omg cute, prawie jak TATU” mogą zaoferować jedno – rozjechanie wielkim kombajnem. Są esencją fajności: luzu i totalnego braku pretensji. Nie wiem, czy wołgują i mają drogie majtki z dużymi napisami na gumce. Chyba nie znają żadnych autotune'owych raperów z pobliskich miasteczek, którzy zwiedliby je na manowce kręcenia teledysków o zjeździe w bikini z lodowca na pizzy z hajsem. A jeśli znałyby takich gości – pewnie skopały by im tyłki. Bo to są trochę takie córki Lydii Lunch i Kim Gordon, a nie siorki Lany del Rey. 








[1] https://www.sfu.ca/cmns/courses/2011/488/1-Readings/Ehrenreich_Beatlemania.pdf

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz