1/14/2022

Ludwika Ogorzelec i noworoczny hit, czyli dar wotywny goes wild


Mało jest obrazów, które zostają w pamięci na długi czas. To cecha obrazów wybitnych: zaskakujących w formie, spójnych w treści i w dodatku lekkich jak piórko. Już w pierwszych kilkunastu godzinach nowego roku pojawił się czarny koń 2022 roku – obraz-objawienie. Tym razem mowa o noworocznych życzeniach Ludwiki Ogorzelec w formie nietuzinkowego daru wotywnego złożonego partii rządzącej i ich sympatykom.

Wśród współczesnych dzieł sztuki niewiele jest takich, które potrafią jeszcze zaskoczyć. A zaskoczyć wciąż da się na różne sposoby, nawet ludzi, którzy widzieli już wiele; nawet tych biegłych w temacie przedstawień propagandowych. Ubiegły rok upłynął nam pod znakiem badania tego, jak pewnym krokiem fakt przejmowania instytucji sztuki w ramach „dobrej zmiany” współgra z ich instrumentalizacją. Wspaniałym przykładem dla tych badań okazało się Centrum Sztuki Zamek Ujazdowski, pierwsza z ważniejszych instytucji sztuki współczesnej na artystycznej mapie kraju, którą zarządzają konserwatyści kulturowi. W lutym analizowałem monograficzną wystawę Ludwiki Ogorzelec w CSW(kur. P. Bernatowicz), końcem lata opisywałem strategie propagandowe w niesławnej Sztuce Politycznej (kur. J.E. Lundberg, P. Bernatowicz). Niebawem ukaże się też analiza tego, co sugerować ma Patologia normalności kolektywu Młodzi Zdolni Seksowni (kur. K. Różańska-Gorgolewska) jako „wystawa pokolenia Z” tworzona rękami nadgorliwych rodziców. Każda z tych wystaw była ilustracją innej tezy: politycznego wykluczenia wybitnych jednostek, żywotności lewicowej „poprawności politycznej” w świecie sztuki i młodego pokolenia, które ma inne autorytety, niż utrzymuje liberalny establishment artworldu. Na ile podobnym tropem będzie szła kolejna ze stołecznych instytucji, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki z nowym dyrektorem, Januszem Janowskim – pokaże rok 2023. Nowe programy CSW i Zachęty są do siebie bliźniaczo podobne, wpisując się w pełni w strategię „wyciszania lewackiego wrzasku”, która jest chyba najdobitniejszym tl;dr „dobrej zmiany” w polu kultury. Pożyjemy, zobaczymy – na razie pozostańmy jeszcze w murach Zamku Ujazdowskiego. Zachęta pod auspicjami Janowskiego zacznie działać dopiero za rok.

Tym razem nie będzie o wystawie – będzie, jak zajawiłem na początku, o całkiem świeżym dziele sztuki-wotum dziękczynnym autorstwa Ogorzelec. W ramach ścisłości, takie wotum to dar dla jakiejś (najczęściej świętej) osoby w zamian za wstawiennictwo, cudowne wydarzenie bądź w jakiejś intencji, dla której obdarowany może pomóc. Czyli mówiąc najprościej, to taka oficjalna laurka. Darami wotywnymi usiana jest historia sztuki, zwłaszcza tej dawniejszej – było ich też sporo w sztuce nieco bardziej współczesnej, gdy kult jednostek zaczął dotyczyć osób świeckich, korzystając do woli z rozpoznanych przedstawień, w których dziękuje się swojemu ideowemu patronowi. W grudniu przy stołecznym Placu Piłsudskiego zawisł banner z oficjalną, rządową laurką autorstwa Rafała Roskowińskiego. Pomimo tego, że w centrum kompozycji znajduje się bożonarodzeniowa szopka, tak wotum wdzięczności wystawia się nie komu innemu, ale pogrobowcom husarii – straży granicznej, broniącej bliskowschodnią rodzinę przed współczesnymi bliskowschodnimi rodzinami. Rządowe zlecenia są, jakie są – pofiglować można tylko w ramach briefu zleceniodawcy. Dla Roskowińskiego plus, że to tylko banner, a nie kolejny wykwit muralozy.

Banner autorstwa Rafała Roskowińskiego. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Darów wotywnych jest też całkiem sporo w jednej z najciekawszych (co nie znaczy, że najlepszej) realizacji sakralnej XXI wieku w Polsce, czyli Kościele NMP Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II w Toruniu (arch. A. Ryczek). Kto nie był – temu polecam, bo jest na co popatrzeć. Na przykład na klatkę schodową w typie nowobogackiego basenu wymieszanego z luksusem rezydencji oligarchów zza wschodniej granicy. Albo pas fresku, który z bliska okazuje się przyklejonymi sylwetami, namalowanymi po bożemu, na płótnie przez lubelskiego Michała Anioła (Cezarego Pankracego Sienkiela). 

Podpis Sienkiela na fresku w Kościele NMP Gwiazdy Nowej Ewangelizacji w Toruniu;
z prawej widoczny sposób wykonania tego fresku - postaci są naklejone na ścianę.
Nie wiem, co na to Michał Anioł
Mozaika w Kościele NMP Gwiazdy Nowej Ewangelizacji




Admin pozdrawia świętych tego świata
W każdym razie Roskowiński i opus magnum Ryczka to nuda, dość typowe dary wotywne dla władzy ziemskiej i niebieskiej. Oddolna, spontaniczna laurka od artystów dla przedstawicieli partii rządzącej to jednak coś bardziej hot. Mieliśmy, co prawda, Sasnala malującego szablon dla Trzaskowskiego i Maciejowskiego, który popełnił portret Komorowskiego. Ale znów są to przykłady typowe. Nietypowy jest natomiast bohater dzisiejszego wpisu, czyli cyfrowy kolaż autorstwa Ludwiki Ogorzelec, który powstał jako kartka z życzeniami na Nowy Rok. Ja też wszystkim życzę miłego nowego 2022.


Ludwika Ogorzelec, Happy New Year, 2022
opublikowane na fb artystki https://www.facebook.com/photo/?fbid=10228125193061899&set=a.1062045478196

Dar wotywny goes wild; rzecz, która dla nieprawnego oka mogłaby być dziełem prześmiewczym. Ta wielopostaciowa kompozycja oparta na dokumentacji jednej z instalacji, jaka pokazywana była w CSW na Szukam momentu równowagi, miesza ze sobą porządki historii i władzy z iście postmodernistycznym sznytem. Nie pozostaje nic jak swoje zdziwienie zracjonalizować analizą.

Na co właściwie patrzymy? Jest to sylwestrowy bal w sali Zamku, w której biorą udział reprezentanci historii sztuki i ikony popkultury. Obok nich pojawiają się przedstawiciele partii Prawo i Sprawiedliwość (Minister Kultury Piotr Gliński, Premier RP Mateusz Morawiecki i sam prezes PiS, Jarosław Kaczyński), tzw. krótka ławka Piotra Bernatowicza (Andrzej Biernacki i Wojciech Korkuć), sam Bernatowicz obok Beaty Łupińskiej-Rytel* (vice) oraz autorka kolażu. Już na poziomie opisu rozpoznanych postaci jest to coś, co brzmi jak nieintencjonalna parodia Courbetowskiego Atelier malarza bądź powidok Błędnego koła Malczewskiego; ale raczej w stylu The Krasnals niż Edwarda Dwurnika czy jego mniej wdzięcznego pogrobowca, Mikołaja Sobczaka. 

Gustave Courbet, Atelier malarza (Prawdziwa alegoria sumująca siedem lat mojego artystycznego i duchowego życia), 1854/1855

Jacek Malczewski, Błędne koło, 1895–1897

Tyle, że istotne jest to, co reprezentanci poszczególnych grup robią – współcześni stoją lub przechadzają się wokół figur tancerzy i tancerek, którym doklejono „znane głowy”. W pierwszoplanowej awangardzie salsy – Pablo Picasso i Frida Kahlo, w tle argentyńskie tango Salvadora Dalego i Giocondy oraz wyjście „po angielsku” Fryderyka Chopina z Marilyn Monroe. Ci ostatni z niewiadomych przyczyn są półprzezroczyści (zapewne w tej plątaninie warstw nie odkliknęło się opacity). Jest też Edith Piaf w czarnej sukni szykująca się do śpiewu i Andy Warhol stojący za Krystyną Mazurówną**. Sama Ogorzelec wieńczy łuk ponętnych muz odzianych w suknię z płatków czerwonej róży, „orientalnej” panterze i kobietę-motyla
(mnie przypomina antagonistę z serii Venture Bros, Monarcha, ale wątpię, żeby to była inspiracja XD). Sama Ogorzelec odrywa się od ziemi, ale jest wyraźnym łącznikiem pomiędzy figlarnymi uwodzicielkami uwieszonymi cyfr układających się w 2022 rok, a światem ziemskim, choć zaludnionym widmami kultury i sztuki pośród zacnych acz śmiertelnych gości. Jungiści pewnie przyklasnęliby interpretacji roli Ogorzelec jako kogoś w rodzaju psychopompa, pośrednika pomiędzy nieświadomością a świadomością, wielkiego organizatora porządku tej imprezy-świata, z którego woli niebo podtrzymywane jest przez kruche gałęzie instalacji. To właśnie jej przynależy atrybut ostatniej, kluczowej dla momentu przejścia z jednego roku w następny, dwójki. Scenie przypatruje się zatroskany Jarosław Kaczyński.

Nawiasem mówiąc, kompozycyjnie dzieje się rzecz zabawna, wręcz wzorcowo wpisując się w klasyczny trójkąt, w którym wierzchołkiem są splecione dłonie Dyrektora CSW, a jego niższymi wierzchołkami dłonie Ministra i Prezesa. Co prawda, trójkąt jest możliwie płaski, ale może to horyzontalność podejmowanych decyzji pomiędzy podmiotami. Zapewne nieprzypadkowo to właśnie ich plecy wyznaczają ramy całego przedstawienia – po prawej mamy ocalałego Bliźniaka (Kastor, Polluks anyone?), po lewej natomiast – nad-wykonawcę „dobrej zmiany” w sztuce, której Ogorzelec była jedną z pierwszych beneficjentek. Wobec takiego odczytania wcale nie dziwi umiejscowienie Premiera Morawieckiego jako postaci, co prawda, pierwszoplanowej, ale marginalnej. Zmierza ku widzowi; uciekając-już-prawie z tego sylwestrowego korowodu. Towarzyszy mu, jak zwróciła uwagę pewna osoba, najprawdopodobniej Dagmara Siemińska* z działu komunikacji CSW.


Na tym poziomie można już odczytywać znaczenia – jaką na ironię losu rolę pełni sala pop-widm zabawiających rządowych gości, którzy manifestują swoją obecność wyłącznie swoimi twarzami, z ciałami należącymi do innych bytów ze stocka. Zatańczycie tak, jak wam zagramy – my, żyjący, z ambicjami pisania nowego kanonu, utyskującymi na spisek „marksizmu kulturowego”, którego degeneracji jesteście ikonami. W końcu ta tańcząca hałastra to istna pieczara upadku cywilizacji zachodu. Jest:

  • Picasso – zdeklarowany komunista-stalinista o bujnym życiu uczuciowym;
  • Frida – biseksualna komunistka, kochanka Lwa Trockiego, feministka nawiązująca do kultury rdzennych mieszkańców Meksyku;
  • Dali – biseksualny skandalista, zafascynowany Franco, a jednocześnie kochanek Lorki, republikańskiego poety;
  • Piaf – biseksualistka o dość ambiwalentnym stosunku do nazistowskiej okupacji;
  • Monroe – seksbomba, żona Arthura Millera, dramatopisarza, który nie chciał współpracować z rządem amerykańskim w szczycie mccarthystowskiej gorączki „polowania na komunistyczne wiedźmy”;
  • Warhol – gej, twórca legendarnej queerowej The Factory; 
  • Chopin – niby Polak, ale biseksualista w związku z skandalizującą wówczas mieszczan George Sand;
  • Mazurówna – tancerka o bogatej biografii, jako rzecze Wikipedia „Ze względu m.in. na publiczne wyznania o kilkukrotnym poddaniu się zabiegowi aborcji nazywana jest skandalistką”; 
  • Gioconda, co do której genderu nikt do końca nie jest pewien, ale o orientacji jej autora raczej wszyscy wiedzą. 

Nic dziwnego, że nie mają własnych ciał, a jedynie głowy – niemal jak w pamiętnej Futuramie. Rzecz jasna przecież chodzi o nierozpatrywanie twórczości poprzez pryzmat życia prywatnego – inaczej z artystek i artystów na scenie tego balu ostaliby się tylko Korkuć i Biernacki. No i Ogorzelec, ale ona jest psychopompem, reżyserką sytuacji i zarazem autorką tej grafiki. W której centrum stoi jak wół: Lorem Ipsum.

Czego by nie powiedzieć o tym darze wotywnym – urzeka on swoją chaotyczną formą, w której odnajduje się jednak ziemski porządek władzy konserwatystów kulturowych, sprawujących pieczę nad queerowo-komunistycznym korowodem twórców i ikon popkultury. Być może mamy do czynienia z powidokiem Wesela Wyspiańskiego w formie cyfrowego kolażu – jak na razie wszyscy bawią się świetnie, wywołano nawet z mgieł poranka wszystkie możliwe duchy nieprawości. Pozostaje życzyć, aby tylko z tego wszystkiego nie została jedynie, z przeproszeniem, dwójka w dłoni.

Nie wiem, kim są zaznaczone przeze mnie znakami zapytanie kobiety. Może Wy wiecie?
od lewej: ?, D. Siemińska, B. Łupińska-Rytel, ?, K. Mazurówna 

Na koniec – gorący apel. Apeluję do osoby kuratorującej planowaną w 2022 roku wystawę Ludwiki Ogorzelec w Muzeum Śląskim, aby włączono do ekspozycji tę grafikę. I wcale nie żartuję. Jest to nietuzinkowy przykład fantazyjnego daru wotywnego dla obozu rządzącego, o dużym potencjale narracyjnym, zbieżnym z aktualną polityką kulturalną Polski. Jest to dzieło przystępne, za pomocą którego można tłumaczyć paląca potrzebę obrony cywilizacji kultury zachodu przed zgubnym wpływem fałszywych idoli; a co za tym idzie – rewizją współczesnego kanonu sztuki i kultury, której czołowymi postaciami okazują się osoby nieheteronormatywne, sprzyjające komunizmowi i prowadzące rozwiązłe życie, które może stać się zgubną inspiracją dla miliardów młodych Polek i Polaków. Dzieło Ogorzelec zasługuje na najpilniejszą uwagę i odnotowanie we annałach kultury wizualnej współczesności – a jego lekka forma przywołuje starożytną maksymę o pozytywnych skutkach tego, co bawiąc, uczy. A ucząc – doskonale bawi.

** za rozpoznanie Mazurówny bardzo dziękuję Mai G.
* za pomoc dziękuję innej czytelniczce

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz