10/11/2018

Beka z młodej sztuki do kuchni – mini-tutorial

Ze względu na to, że poprzez Bekę z młodej sztuki odkrywam przed Wami m.in. sekrety truizmy warsztatu twórców i twórczyń, którzy wykonują obrazy aspirujące do miana sztuki realistycznej – przyszedł czas na podzielenie się wiedzą na temat tego, jak nieszczęsny admin znajduje oryginały. Na zachętę zdradzę, że praktycznie każdy z Was może mnie zastąpić i naprawdę cieszyłbym się, gdyby się tak stało. To niewdzięczna robota, którą powinny wykonywać osoby zatrudnione do selekcjonowania prac. Dlatego, podrzućcie ten mini-tutorial znajomym selekcjonerkom i selekcjonerom. Artystkom i artystom też możecie. 


Dla Beki głównym dobrodziejstwem XXI wieku są tzw. reverse search engines, czyli wyszukiwarki, które korzystają z wizualnych „wyników” jako punktu wyjścia do ustalenia źródła, skąd dana grafika pochodzi. Wyszukiwarek opierających swoje działanie na algorytmach do rozpoznawania grafik jest kilka – jedne są świetne w przeszukiwaniach zasobów baz zdjęć, inne przeczesują fora w poszukiwaniach memów i screenów z anime. Jednak ciężko o wybór najskuteczniejszej spośród nich, dlatego najlepiej jest używać kilku naraz. Zupełnie jak w przypadku najzwyklejszych wyszukiwarek, gdzie z samego googlowania czasem niewiele wynika.
Do poszukiwań grafik przydają się przede wszystkim rozszerzenia do przeglądarek: w Chrome jest to RevEye Reverse Image Search. Dla Mozilli Firefox opracowano Search by Image, natomiast pod Operą działa Photo Tracker Lite. Wszystkie działają na podobnej zasadzie. Po ich zainstalowaniu, za pomocą kilku kliknięć, interesująca nas grafika jest wysyłana naraz do kilku „odwrotnych” wyszukiwarek – wyniki wyskakują w nowych kartach. Pod względem liczby obsługiwanych wyszukiwarek przoduje mozillowe Search by Image – oferuje wyszukiwanie na przestrzeni aż 19 stron. RevEye współpracuje z Google, Bingiem, Yandexem, TinEyem i BaiduPhoto, natomiast operowy Photo Tracker Lite tylko z czterema pierwszymi. Dlatego drogie poszukiwaczki, drodzy poszukiwacze – to dobry moment do przesiadki na Firefoksa.
Kiedy już zainstalujemy Search by Image ważne jest, aby w ustawieniach rozszerzenia zmienić opcje wyszukiwania – tak, aby w pełni korzystać z możliwości tego narzędzia. W ten sposób możemy dysponować wglądem w wyniki z 19 wyszukiwarek, co deklasuje rozszerzenia dla Chrome i Opery – jednak kilka z nich jest nastawiona wyłącznie na bazy danych stocków (to się przydaje), grafik z Reddita i z naprawdę dziwnych portali z mangą i anime (komuś też to się przydaje). Search by Image ma również bardzo przydatną opcję „kadrowania” strony, która skraca czas naszych poszukiwań. 


Jak działa opcja Capture? Dzięki niemu rozszerzenie samo wykrywa interesujący nas obiekt ze strony. Dodatkowo jest także opcja samodzielnego kadrowania na nasz obiekt poszukiwań.

Na potrzeby mini-tutoriala użyłem przykładu obrazu Carlosa de la Rosy z poprzedniej notki. Odtworzyłem w ten sposób niedawne śledztwo w sprawie źródeł twórczości tego niezwykle tajemniczego artysty. Nietytułowany obraz przedstawia kobietę z nieco dziwnie osadzoną na szyi głową, w bardzo bogato zdobionej sukni. Na kolanach ma psa, który umiarkowanie pasuje do patosu przedstawienia. Zawsze możemy założyć, że to licentia poetica twórcy, jednak znając realia powstawania współczesnych obrazów realistycznych możemy rozpocząć małe śledztwo. Powstał on najprawdopodobniej ze sklejki dwóch zdjęć – wskazuje na to głowa, która nie pasuje do ciała. Suknia z obrazu nie jest z pewnością historyczna, a jeśli nie jest historyczna – istnieje duża szansa, że pochodzi ze współczesnego zdjęcia, najpewniej z modowej sesji haute couture. Zatem mniej-więcej wiemy, czego szukamy – oryginału głowy i całej reszty. Oba, z dużym prawdopodobieństwem, będą współczesne.

I sposób – dla leniuszków


Za pomocą Search by Image podsyłam obraz do analizy. Powszechnie znany i używany Google Images nie znajduje zdjęć, które złożyły się na tę kompozycję. Bazuje natomiast na podobnej kolorystyce i na haśle „muzeum”, które jest wpisane w kod strony Temple of DreamsBing, podobnie jak Google, Baidu i TinEye – zawiódł. Wskazuje na podobieństwa z innymi obrazami w ciepłej, ziemistej kolorystyce, oprawionymi w ramy. Natomiast reverse search engine Pinteresta skupia się na samej ramie. Jednak do możliwości samego Binga i kwestii ramy wrócimy później.




Jedynym zwycięzcą został rosyjski Yandex. Znalazł jedno ze zdjęć, które (eufemistycznie mówiąc) de la Rosa użył za bazę dla kompozycji; co więcej – wyszukiwarka wyświetliła je jako pierwszy wynik.

Dlaczego tylko jedna na 19 oferowanych wyszukiwarek znalazła źródło? Ponieważ część z niech dysponuje bazą opartą tylko na zdjęciach ze stocków. Zdjęcia, których szukamy nie są stockami, dlatego te wyszukiwarki ich nie znalazły. Co do ramy – algorytmy, którym podsuwamy tak sfotografowany obraz traktują jego oprawę jako niezbędny składnik grafiki, której szukamy. Szukają zatem czegoś, co spełnia warunki figuratywnego obrazu w ciepłej kolorystyce, który jest w ramie. Stąd pojawiają się „rembrandty” i inne niewspółczesne obrazy. Jednak poszukiwaczka i poszukiwacz wiedzą, że oryginalne zdjęcia nie były w ramach, dlatego próbują sposobu numer II.

sposób II – dla nieco bardziej dociekliwych

To, czego szukamy zdecydowanie nie jest w ramie. Dlatego, za pomocą narzędzia Capture kadrujemy okienko wyszukiwania obrazu samego przedstawienia. Klikamy Search i ponownie wyskakuje nam x nowych kart.

Google i TinEye – jak to nie przystało – znów niczego nie znalazły. Natomiast Yandex ponownie wskazał zdjęcie z sesji Caroline’s Symphony. Bing po kliknięciu w „więcej obrazów” wskazał na to samo zdjęcie.

sposób III – dla upierdliwych foliarzy

Już wiemy (dzięki Yandexowi i Bingowi), co było pierwowzorem dla kompozycji. Wciąż nie mamy pierwowzoru głowy. Dokonujemy dekapitacji i kadrujemy ponownie – osobno twarz modelki, osobno tors z pieskiem.





W przypadku poszukiwań samego torsu nawet Google znajduje oryginał (choć oszukuje, że wcale nie). Natomiast wyszukiwarka Pinteresta co prawda nie wyświetla oryginalnego zdjęcia, ale pokazuje dokładnie tę samą sukienkę, która widnieje na oryginalnej fotografii (jakbyście chcieli wiedzieć – Alberta Feretti z kolekcji jesienniej z 2015 roku).






Kadrując na buzię Google i Tineye nie znajdują niczego; Bing natomiast proponuje zdjęcie, z którego została namalowana Bianca, a nawet – analizując algorytmem twarz modelki – rozpoznaje ją na innych zdjęciach. Podobnie Yandex.

Wniosek: nie ma sensu korzystać z najpopularniejszych wyszukiwarek takich jak Google Images czy TinEye – są umiarkowanie skuteczne. Jeśli szukać, to głównie w Yandexie lub poprzez Bing, który oferuje formułę wyszukiwania, nieco podobną do narzędzi Search by Image.


Bing nawet po wrzuceniu obrazka z ramką (pamiętajmy, nie jest to sytuacja najszczęśliwsza dla efektów wyszukiwania) proponuje nam szukanie poprzez kadrowanie oraz orientację wyszukiwania poprzez, nazwijmy, je „punkty charakterystyczne” – wyszukiwarka oznacza je niebieskimi kropkami. Dzięki nim program sam określa zakres wyszukiwania wizualnego, jednak często ta metoda zawodzi. Jednak, podobnie jak w Search by Image, sami możemy ramki kadrujące dowolnie zmieniać i próbować znaleźć interesujący nas pierwowzór.


Oto znaleźliśmy głowę, znaleźliśmy ciałko, nie znaleźliśmy pieska.

A tak serio – znaleźliśmy pierwowzory i co dalej? Tutaj zaczyna się kolejna część poszukiwań – teraz oryginały trzeba wrzucić w Search by Image i przedzierając się przez kilkadziesiąt proponowanych źródeł (w których najczęściej brak adnotacji dotyczącej pochodzenia zdjęć) spróbować dotrzeć do tych pierwotnych, lub przynajmniej takich, które zawierają weryfikowalnego_ą autora_kę, ewentualny tytuł i datę. W ten sposób już wiecie, ile współczesnej wytwórczości „realistycznej” jest mniej lub bardziej udanymi kopiami zdjęć śmigających po internecie. Mając trochę szczęścia, możecie natrafić na innych twórców i twórczynie, które przemalowały dokładnie to samo zdjęcie. A teraz już wiecie, że Bekę z młodej sztuki sponsoruje Microsoft (dzięki za Binga!) i agentura Rosji (buziaki dla Was za Yandex!).

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz